Sanktuarium Skorpiona.

First topic message reminder :

MG

Samo południe, słońce ostro grzeje. Spokojnie 38 stopni celsjusza. Delikatny wiatr, prawie zerowa wilgotność. Areną była pustynia, wydmy były niewielkie ale poruszanie się po gorącym piasku i tak nie łatwe. Gdzieniegdzie znajdowały się nieco większe kamienie, pozostałości po pewnie jakichś świątyniach. Sama arena wyglądała dość ciekawie a i każdy z walczących znajdował się w jej innnym końcu. Niestety na samym środku znajdowało się wszystko widzące oko Horusa. Oko to było czerwonym rubinem umieszczonym na 30m, złotym obeliksie. Jak dało się zaobserwować po biednym ptaku który znalazł się w zasięgu oka, strzalało ono laserem we wszystko, co się za bardzo zbliżyło. Same "Areny" miały około 15x5m a przejścia między nimi 1x3m. Między arenami była przepaść więc nie zalecało się skoków. Jedynką był Gonzales a jego przeciwnikiem jakiś chłopak z dwoma mieczami. Dwójką okazał się być Torashiro a jego przeciwnikiem jakiś brodaty napakowany ziomeczek, natomiast Dax był trójeczką a jego przecinikiem jakiś koleś z głupim wyrazem twarzy. Tylko jak to teraz rozegrać?[Czerwone na mapie to zasięg oka]

Adam znalazł się w pokoju obserwatora. Miał cole, frytki, krzesło i monitor. Swoje zaklęcia telepatię z jedną osobą na raz, niestety jednostronną, status swoich "Postaci" oraz dodatkowe zaklęcia klasy "Paladyn"

*Jeśli walczy się w pobliżu obu sojuszników(10 metrów), buffy działają o turę dłużej
1. Osłabia o rangę wybrany, rzucony spell. Jeśli spell ma rangę D, zostaje zniszczony
2. Przywołuje w rękach wybranej postaci drewnianą tarczę. Ponowne użycie na tej samej postaci ulepsza tarczę do żelaznej a następnie Mythrilowej
3. Leczy obrażenia rangi D wszystkim postaciom w promieniu 5m, odbierając im też 2MM
4. Blokuje wybranej postaci, na jedną turę, pasywne działanie sanktuarium

Moc oznaczaona gwiazdką była pasywem. Pozostałych zaklęć mógł używać bez ubytku MM, jednak tylko jednego spella na turę.

Stan postaci:
Adam: -
Torashiro: Nie możesz używać magii żywiołów, nie możesz używać magii summonów. Twoje zaklęcia są darmowe ale użyjesz tylko jednego spella na turę
Gonzales: Nie możesz używać magii żywiołów, nie możesz używać magii summonów. Twoje zaklęcia są darmowe ale użyjesz tylko jednego spella na turę
Dax: -

~~
IvulAsthor: -
IvulMatt: -
IvulEjji: Nie możesz używać magii żywiołów, nie możesz używać magii summonów. Twoje zaklęcia są darmowe ale użyjesz tylko jednego spella na turę
IvulBożer: Nie możesz używać magii żywiołów, nie możesz używać magii summonów. Twoje zaklęcia są darmowe ale użyjesz tylko jednego spella na turę

Mapka

MG

Gonzales dzięki nagłej interwencji Adama mógł rzucić sie na swojego przeciwnika, po zmienieniu się w ogień. Ten próbował ciąć ogień, to jednak nie działało i wrzeszczał z bólu, atakowany przez ogień Gonzalesa. Tu jednak nastąpił kolejny psikus i chłopak z mieczem zniknął, a na jego miejscu pojawił się łucznik, tak dla odmiany, teraz on zaczął krzyczeć z bólu, wijąc sie po ziemi, palony płomieniami Gonzalesa. Tak szybko jak się pojawił, tak zniknął. I Gonzales został sam.

Tora wyjął witkę wieczności i zaczął przywracać sobie manę, zapadając w stan letargu. Dość szybko został z niego jednak wybudzony, kiedy to uderzył w niego piorun z nieba. Na jego szczęście nie był to piorun specjalnie mocny, ale jednak na tyle że Torze zakręciło się mocno w głowie i zwymiotował. Tymsamym korzystanie z witki zostało przerwane. Oberwanie większą ilością takich piorunów, mogło się potem źle dla Tory skończyć.

A co u Daxa? Ten musiał walczyć z Bożerem, wspierany przez instrukcję Adama. Niestety refleks jego przeciwnika był większy i unik Daxowi nie wyszedł, obrywając pięścią w prawy polik. Cios był na tyle silny że Dax poczuł ból i krew ściekającą po brodzie, jednak Bożer też musiał być zaskoczony, bo oto Dax, nie padł po jego ciosie! Zamiast tego rzucił się do przodu i uderzył Bożera pięścią w jaja, co sprawiło że tamten skulił się. Następnie wstał i wywalił mu z główki, następnie chciał poprawić z pięści, ale Bożer uniknął ataku i odskoczył nieco do tyłu.

Stan Postaci:
Adam: 83MM, 2x zniknięty miecz[3/5], Dark hole creation naładowane
Torashiro: Nie możesz używać magii żywiołów, nie możesz używać magii summonów. Twoje zaklęcia są darmowe ale użyjesz tylko jednego spella na turę. Zawroty głowy
Gonzales: Nie możesz używać magii żywiołów, nie możesz używać magii summonów. Twoje zaklęcia są darmowe ale użyjesz tylko jednego spella na turę. Flash Transformation 1/2 posty, 80MM, odcięta prawa ręka w połowie ramienia(?)
Dax: Niewielka ranka w lewej nodze, trochę boli. 78MM, Syberyjskie ziemie 2/3 posty, trochę boli głowa

~~
IvulAsthor: 120MM
IvulMatt: 150MM
IvulEjji: Nie możesz używać magii żywiołów, nie możesz używać magii summonów. Twoje zaklęcia są darmowe ale użyjesz tylko jednego spella na turę. Mocno poobijane palce. Poparzona twarz bardzo mocno piecze, lekko poparzona reszta ciała
IvulBożer: Nie możesz używać magii żywiołów, nie możesz używać magii summonów. Twoje zaklęcia są darmowe ale użyjesz tylko jednego spella na turę. Palce okropnie poparzone, okropnie boli. Lekki ból głowy i jaj.

Walka trwała nadal, ale przeciwnicy uciekali z niekorzystnych sytuacji teleportując się do walki z Daxem. Zapewne było to działanie obserwatora przeciwnej drużyny, który nie chciał stracić swoich najważniejszych figur zbyt szybko. Dość mądrze z jego strony, zapewne był prawie tak samo świetny jak ja, bo nikt inny nie działałby tak perfekcyjnie. Gdybym jednak miał jakoś nazwać ich obserwatora była to jakaś słabsza wersja mnie co motywowało mnie, aby pokazać jeszcze bardziej swoje ponadprzeciętne zdolności i pokonać go, pokazując swoją najpotężniejszą magię.

Trzech głównych przeciwników pojawiło się na arenie Ducka, który nagle znalazł się w bardzo niekorzystnej sytuacji, a pomoc jemu stała się dla mnie priorytetem.
- Tutaj znowu twój Bóg, Duck - oznajmiłem - Masz nieco pecha w swoim życiu. Jesteś tak brzydki, że nie potrafisz znaleźć sobie dziewczyny. Poza tym masz teraz trzech wrogów na arenie, dość silnych czyli masz lekko przekichane. Ale nie martw się, na pewno sobie jakoś poradzisz, może Ci pomogę. Słuchaj zaraz przypierdolę swoją potężną mocą, ale fajnie jakbyś jakoś unieruchomił, albo spowolnił tego swojego boksera. I lepiej trzymaj się od niego z daleka w tym czasie. Najpotężniejszy z Bogów nie zna czegoś takiego jak friendly fire.

Po tych słowach obserwuję walkę Bożera oraz Ducka i czekam na dobry moment, aby pierdolnąć w boksera swoją kulką i sile zaklęcia rangi A+ dodatkowo zwiększone przez 0.1 lv niszczyciela zadającą obrażenia obszarowe, które bardzo ciężko było uniknąć. Kulka ma trafić centralnie w przeciwnika, a wybuch ma aktywować się po osiągnięciu punktu, gdzie teraz znajdowała się przepona tego przeciwnika. Średnica wybuchu 4 metrów była zapewne trudna do uniknięcia nawet dla kogoś z refleksem boksera. Zaklęcie było o tyle dobre, że zadawało identyczne obrażenie w każdym miejscu wybuchu, zadawało identyczne obrażenia w epicentrum oraz na krańcach sfer wybuchu. Jeśli miałem możliwość wybrania miejsca wystrzelenia pocisku najlepiej, żeby wystrzelił zza pleców przeciwnika, aby miał jak najmniejszy czas na reakcję. Poza tym prędkość 20 m/s była również wystarczająca, aby maksymalnie utrudnić unik. W końcu przebywała 20 metrów w sekundę. Za dobry moment uważam chwilę, gdy Duck oddali się od przeciwnika na ponad 2 metry, aby nie oberwał również przy okazji. Fajnie, żeby go również spowolnił zgodnie z moimi słowami, aby zmaksymalizować szansę na moje trafienie. Jeżeli okaże się jednak, że przeciwnik Ducka będzie zbyt mobilny i nie odejdzie od Ducka wtedy za cel obieram teleportowanego w miejsce łucznika szermierza, któremu znikły miecze.

Poza tym używam na Ducku biernego działania sanktuarium, aby uleczyć mu w jakimś stopniu rany.

- Przeciwnik teleportowany na sąsiednią arenę - oznajmiłem magowi ognia jak się okazało - Jak masz pomysł możesz się tam próbować przeprawić, ale oko chyba nie będzie na to pozwalało. A właśnie masz od Boga nagrodę. Mieczyki są twoje.
Po tych słowach przerwałem działanie swojego zaklęcia Attempt to Destroy metter [ranga D], aby zniknięte wcześniej mieczyki ponownie się pojawiły w naszym świecie, a sojusznik mógł je sobie zabrać.

Towie nie mam nic do powiedzenia.

Przeciwnik się zmienił, a potem zniknął. Zdziwiło to Gonzalesa, kiedy został sam. Normalnie podrapałby się po głowie, ale był ogniem i nie miał głowy... W każdym razie, pokonał swych wrogów! Fairy Tail znowu zatriumfowało! Buchnął płomyczkiem, ale co dalej? Może gdzie indziej był potrzebny. W swojej głowie znowu usłyszał głosy mówiące o zmianie położenia wrogów.
- Rozumiem! Już lecę! - oznajmił zakręcając ogniste kółeczko. I normalnie zgarnąłby mieczyki, ale był ogniem i niezbyt miał ręce... A jego przyjaciele potrzebowali pomocy!
Zatem Gonzales chciał jeszcze sprawdzić jedną rzecz. Otóż oczko strzelało jakimś tam laserem, a raczej tak zestrzeliło ptaszka. Chłopaczek będący ogniem chciał tylko sprawdzić jakiego rodzaju to była energia. Czy mógłby ją wchłonąć w swoje ogniste ciałko, czy raczej by je wyniszczała. Zatem wystawił lekki płomyczek, żeby to sprawdzić w zasięg działania oka.
Jakby te strzeliło i wzmocniło Gonzalesa, to ten władowałby się w nie całym sobą, by zyskać źródło niemalże nieskończonej energii, naładować się ogniem tak mocno jak tylko się dało, a następnie posłałby całego siebie na wrogów swoich i Daxa, by zmieść ich z powierzchni ziemi gigantyczną ognistą falą.
Gdyby oko szkodziłoby ogniowi Gonzalesa, to chłopaczek szybko by się wycofał, żeby jeszcze bardziej nie oberwać i zacząłby wtedy krążyć po swojej arenie.
Lecz jeśli oko by nie strzelało i nie robiło zupełnie nic, to Gonzales popędziłby z pomocą Daxowi wyłącznie z tym co miał. Wsparcie ogniowe zawsze w cenie... Ewentualnie mógł go radośnie dopingować i wspierać go duchowo.

No i jeb. Tora był w szoku (hehe) po dostaniu piorunem. Źle się poczuł i to dość mocno, ale spróbował szybko obrócić i ogarnąć co się stało i co go trafiło. Bo jeśli ktoś, to musiałby walczyć. A ponieważ niezbyt mu się chciało to Promień Energii (A) z łapki by weliminować i wsio. A w razie uników to skoki i bieg. No i umiejętności do wspomagania go w takiej sytuacji. Ale chyba... nie mógł tak leżeć. Więc by wstał i się rozejrzał. Ewentualnie spróbowałby podejść i zobaczyć, jak daleko ma do innej areny stąd, by ominąć oczko. Bo w sumie nie chciał dać się z niego trafić. A gdyby w Torę leciał jakiś kolejny pocisk, a wroga rzucajacego owy pocisk by nie widział to Ściana (C) by stankować lub spowolnić atak i samemu robi odskok w bok, by nie dać się trafić, połączony z przeturlaniem się. Musi ogarnąć te zawroty głowy...

Dobra, gościu odskoczył, Adam chce pierdolnąć spellem więc pozostaje tylko jedna rzecz... Spierdolka w trybie natychmiastowym. Dax od razu odsuwa się bo Boźera by dać Adamowi czyste pole do strzału z jego umiejętności. Spell Daxa powinien w tym momencie unieruchomić wroga, więc niech Adam po prostu napierdala. Oczywiście Dax patrzy czy zaklęcie pierdolnęło i ten leży bo jak nie to Daxy podbiega i daje mu w ryj pare razy po raz kolejny, aby mógł się kolega położyć spać i nie wstać póki nie zacznie gryźć ziemi. No cóż, sanktuarium trzeba przejść, a Boźer jest tutaj problemem. Gdy tylko Ktoś zbliży się do Daxa to ten dalej spierdala by wymyślić jakiś plan wtedy.

MG

Zacznijmy więc od tego co wydarzyło się na arenie Daxa. Ten nagle słysząc głos w swej głowie postanowił się oddalić. Bożer, chciał ruszyc za nim, niestety ku jego zaskoczeniu, nogi przymarzły mu do ziemi. I wtedy też 3m za nim zmaterializowała się kula Adama, która następnie uderzyła go w plecy. Nagłe rozszerzenie zaklęcia i pach. Bożer padł na ziemię. Po chwili już próbując się podnieść. Wszędzie była krewa a on miał na ciele liczne rany, zupełnie jak gdyby ktoś brał pensete i kawałek po kawałeczku skubał jego ciało. Mnóstwo małych lecz całkiem głębokich ran, które obficie krwawiły. Zwykłego Kowalskiego na pewno by to zabiło, ale widać że Bożer też raczej długo nie pociagnie. Ejji i Matt patrzyli na to nieco zaskoczeni, myśląc co zrobić z tym fantem, nim jednak zdążyli zrobić cokolwiek na ich cypelek wparowało żywe ogniste Tsunami, zalewając Ejjiego, bo Matt stał za daleko. Zaraz potem Gonzales zmienił się w człowieka, nad płonącym i wijącym się z bólu ciałem Ejjiego. Niestety rączki dalej nie było, ale kikut zaleczony, a nawet nie bolało. A co u Tory? Niestety Tora nie miał oczu dookoła głowy. Usłyszał za sobą ciche "Bzzzyt", nim jednak zdążył specjalnie zareagować, udeżyła w niego kolejna błyskawica, tym razem już powalając Torę na kolana.

Adam: 83MM
Torashiro: Nie możesz używać magii żywiołów, nie możesz używać magii summonów. Twoje zaklęcia są darmowe ale użyjesz tylko jednego spella na turę. Zawroty głowy. Lekko zdrętwiały nogi.
Gonzales: Nie możesz używać magii żywiołów, nie możesz używać magii summonów. Twoje zaklęcia są darmowe ale użyjesz tylko jednego spella na turę. 80MM, odcięta prawa ręka w połowie ramienia
Dax: 78MM, trochę boli głowa

~~
IvulAsthor: 110MM
IvulMatt: 150MM
IvulEjji: Wyeliminowany
IvulBożer: Nie możesz używać magii żywiołów, nie możesz używać magii summonów. Twoje zaklęcia są darmowe ale użyjesz tylko jednego spella na turę. Palce okropnie poparzone, okropnie boli. Lekki ból głowy i jaj. Ogromnie poranione ciało, pełne ran szarpanych. CHolernie boli i bardzo szybko się wykrwawia. Na szczęście tętnice nie naruszone.

Moja boskość ponownie się ukazała niemalże wysyłając pierwszego z przeciwników do świata umarłych. Ten był jednak nieco bardziej wytrzymały niż przypuszczałem i w jakiś sposób się podniósł chociaż rany wyraźnie pokazywały, że nie nada się już do walki bez żadnego leczenia. Taka ilość ran i upływu krwi musiała boleć i uniemożliwiać walkę. W zasadzie całe jego ciało w tej chwili zdawało się być jednym wielkim strupem. Po przybyciu nieznanego mi wcześniej maga szala zwycięstwa mocno się odwróciła i teraz to przeciwnicy mieli problem. Na polu bitwy znajdował się jeszcze przeciwnik, który nic nie pokazał od początku walki poza dwoma summonami oraz ledwie żywy bokser, który po zebraniu z pełnią siły zaklęcia rangi A+ dodatkowo zwiększoną przez PWM musiał bardzo solidnie odczuwać otrzymane obrażenia.

Przypuszczałem, że w walce nie będzie już potrzebna w większym stopniu moja interwencja, dlatego postanowiłem ponownie wyłączyć pasywne działanie sanktuarium na nieznanym mi sojuszniku [Kasztan], aby ten mógł razem z Duckiem zakończyć tą bitwę i przynieść naszej drużynie zwycięstwo.
- Dobra teraz już sobie chyba poradzicie - powiedziałem do każdego po kolei - Rozgromcie swoich przeciwników w imię Boga Adama Arclighta
No musieli sobie poradzić więc wszystko teraz zostawiam w ich rękach. Przeciwnik, który ledwie żył oraz taki, który praktycznie nie używał magii. Nie mogli tego spieprzyć.

I władował się pełną parą! Z rozmachem, tak jak na Gonzalesa Gonzo Gicka przystało i od razu pokonał przeciwnika. Jak tylko zamienił się z powrotem w człowieka, to stanął nad owym osobnikiem i spojrzał na niego z wyrafinowaną pogardą i wyższością.
- To za moją łapkę, cebulo... - dodał jeszcze jednym z najsroższych pocisków, napawając się swoim zwycięstwem. Oczywiście liczył na to, że chłopaczkowi nic poważniejszego nie jest i wyjdzie z tego. W końcu Gonzales nie chciał mieć nikogo na sumieniu, a to tutaj wszystko było przecież takim niewinnym żartem.
Pozostał jednak jeszcze ostatni przeciwnik. Gonzales uśmiechnął się jeszcze porozumiewawczo do Daxa i pomachał mu kikutem, na znak pozdrowienia. Następnie zaś zwrócił się w kierunku ostatniego wroga. Poprawił epickie, czarne okulary, szykując się do ostatniego starcia.
- Masz przerąbane stary... - powiedział złowieszczo i rozpoczął na niego szarżę, na pełnej swej prędkości. Chciał ominąć wszystko i wszystkich, co mogłoby mu stanąć na drodze, aby stanąć naprzeciwko tego jegomościa i załatwić go, tak jak na Gonzalesa przystało. Destruktywność wróżek dała o sobie znać również w serduszku młodego Gonzalesa... A kiedy zbliżył już się wystarczająco... Pstryknął palcami... Odpalając Flash it! D, by zostawić wroga bez odzienia... No bardzo śmieszne... Ale takie właśnie to było dla młodego żartownisia, który po tej akcji zacząłby biegać rozbawiony w kółko po całej arenie, głośno śmiejąc się z nagości przeciwnika. To był zdecydowanie najlepszy moment na tego typu żarty...

Dax patrząc na to jak Boźer zmienia się w papkę spojrzał na Gonzalesa, który machał mu kikutem. No to Daxu wystawił kciuk do góry co by też Adam zobaczył, że jest zajebiście. Ale od razu wrócił się do Boźera by mu zajebać buta na ryj.
- Ja wam kurwy dam 2v1 - Dlatego też Dax pod razu postanowił go wykończyć uderzając go w tył głowy z całej siły. Przynajmniej powinno go to wyłączyć do samego końca. Tak czy siak zaraz potem Dax rozejrzy się czy czasem komuś nie jest potrzebna pomoc oraz czy czasem jakiś summon nie próbuje strzelić mu strzałą w dupę.

Tora nie był w stanie zareagować. A to było już coś. Był tym zaskoczony. I to tak poważnie. Na dodatek, to coś nie zapowiadało, by miało skończyć. Tora zamknął oczy i się wyciszył. Musiał to zrobić, by zdążyć zareagować. W tym tempie, nie zdąży się zasłonić przed kolejnym atakiem. Zamknął oczy, nie widział napastnika, nie widział ataku. Dlatego liczył, że tym razem, wyciszony, da radę zareagować. Liczył tu na to, że skoro słyszał wcześniej "bzyt", a nie zdążył reagować, tak wyłączając jeden ze zmysłów (wzrok), będzie w stanie wyczulić się bardziej na inne. No i liczył, że przy pomocy Zmysłowi Walki zyska czas na reakcję. A chodziło o ustawienie Ściany (C) pomiędzy Torą a źródłem tego dźwięku. I ponownie, liczył, że zdąży to zrobić, bo tylko to było teraz jego celem. Skupiał się na tym i koncentrował. Więc liczył, że Tkacz zaklęć i Kontrola przepływu magii umożliwią mu ustawienie ściany bezpośrednio pomiędzy nim, a zaklęciem przeciwnika. Nawet, jeśli był on niewidzialny. Gorzej, jakby atak miał dobiec z góry. Wtedy użyłby Tarczy Absorpcji (B), gdyż ją mógł ustawić tak, by nie spadła na niego i się utrzymała w powietrzu. Musiał się skupić. Musiał się skoncentrować. Dodatkowo, choć użycie odpowiedniego zaklęcia było jego priorytetem i na nim skupiał całą swoją siłę woli, to wiedząc, skąd, miałby przyjść atak, to próbowałby go uniknąć. Jednak pewnie unik byłby ociężały, bo koncentrowałby się na czymś zgoła innym, ale w razie czego, to po prostu zawsze unik w bok na propsie. Wiadomo Sprinter, Skrytobójca i Wytrzymałość, na tą ostateczność się szykuje. Ewentualnie Sztuki walki, przy padzie. No i liczymy, że Ściana wytrzyma, bo Kreator.

MG

Pokonanie dwójki przeciwników, zdecydowanie sprawiło że wszyscy nałykali się pewności siebie. A jak wiadomo, pewność siebie bywa zgubna. Przede wszystkim Bożer, chociaż był już na krańcu wytrzymałości, był w stanie wykrzesać z siebie ostatni ruch. Gdy Dax znalazł się w zasięgu jego rąk, ten szybko wyciągnął się i uderzył pięścią w jego nogę, co zaowocowało bardzo nieprzyjemnym dla uszu trzaskiem. Mimo nagłego ogromnego bólu nogi, Dax zdołał uderzyć przeciwnika w potylice i powalić ostatecznie na ziemię. Sytuacja Gonzalesa też do prostych nie należała. To że jego przeciwnik do teraz użył tylko dwóch duchów, nie znaczy że nie mógł kolejnych. I tak, nim Gonzalesowi udało się dobiec i użyć zaklęcia, przed Mattem pojawił się Scorpio, który to nachylił się i władował w Gonzalesa pocisk z piasku. Nieco dzięki swojemu szczęściu, Gonzales wcześniej się potknął, unikajać części obrażeń. Ale poza tym że go odrzuciło, co zabolało, to teraz miał wszędzie piasek. W nosie, w ustach, uszach, oczach a nawet we włosach. A co u Tory? Znów usłyszał bzzt, tym razem z góry i szybko odpalił Tarczę absorpcji, która pękła pod wpływem ataku. Ale za to Torze nic nie było. I chyba wyglądało na to że tym razem przeciwnik, użył dużo silniejszego zaklęcia niż poprzednio.

Stan postaci:
Adam: 83MM
Torashiro: Nie możesz używać magii żywiołów, nie możesz używać magii summonów. Twoje zaklęcia są darmowe ale użyjesz tylko jednego spella na turę. Zawroty głowy. Lekko zdrętwiały nogi.
Gonzales: Nie możesz używać magii żywiołów, nie możesz używać magii summonów. Twoje zaklęcia są darmowe ale użyjesz tylko jednego spella na turę. 80MM, odcięta prawa ręka w połowie ramienia. Cały poobijany.
Dax: 78MM, trochę boli głowa. Złamany piszczel lewej nogi.

~~
IvulAsthor: 90MM
IvulMatt: 117MM
Scorpio: 120MM
IvulEjji: Wyeliminowany
IvulBożer: Wyeliminowany

Więc zablokował. Ale z tego co wyczuł po tej technice, tajemniczy napastnik najwidoczniej był obserwatorem. Lub atakował z dystansu, bo w zwarciu nie potrafił. Choć atak z nieba sugerował raczej bycie obserwatorem. A Tora coś o tym wie. Sam był obserwatorem swego czasu. Nie wiedział, czym jeszcze może jego przeciwnik dysponować, więc cały czas pozostawał czujny. Cały czas medytował z zamkniętymi oczami, wyczulając swoje zmysły, by być gotowym na kolejny atak. Ale teraz nie planował się ograniczać. I blokować tylko przy pomocy Tarczy Absorpcji (B). Skoro wcześniejszy atak był potężniejszy, prawdopodobnie może go ponowić. A to oznaczało, że Tora nie może dać się tym trafić. Albo czymś gorszym. Dlatego zamknął oczy i ponownie, nasłuchiwał. Z tego co się dowiedział, była to najpewniej elektryczność. A czasami da się to wyczuć chociażby poprzez ozon w powietrzu. Obecnie Tora pracował tak naprawdę tylko dwoma zmysłami: węchem i słuchem. Dotyk ograniczył tylko do tego, co odbierało jego ciało - ziemię, na której siedział i ubranie, które go dotykało. Ewentualnie wiatr. Wzrok ograniczył, zamykając oczy. A ze smaku teraz nie korzystał. Dlatego oczekiwał. I liczył, że przy pomocy tego wszystkiego oraz Zmysłu Walki, da radę przewidzieć, a przynajmniej odpowiednio szybko zareagować na atak, wystawiając wspomniane wcześniej zaklęcie ofensywne pomiędzy nim, a źródłem "zagrożenia", miejscem skąd atak miałby nastąpić. I liczył, że przy pomocy Kontroli przepływu magii zdąży jego użyć by zablokować atak. I podobnie jak ostatnio, w pełni skupiał się na obronie. Ale czując zagrożenie i używając wszystkiego, by jak najszybciej zareagować, podobnie jego ciało próbowałoby uniknąć. Przy czym, tak jak wcześniej, najpewniej byłby to ociężały, spowolniony unik, bo nie to było jego celem.

Chociaż liczyłem, że moi wyznawcy skończą już teraz wszystkie walki okazało się, że są leniwymi bułami, którzy myśleli, że wszystko jest już. Przez to właśnie Duck oberwał w swój piszczel, a nieznany mi mag miał małą piaskownice w ciele.
- Nie opierdalać mi się tam - krzyknąłem do każdego po kolei włącznie z Tową - Macie jednego przeciwnika, weźcie to już zakończcie
Potem obserwowałem licząc, że poradzą sobie bez mojej pomocy. Jako obserwator usunąłem jedynie ograniczenie, które było nałożone na maga ognia, aby ten mógł używać swoich zdolności i pozbył się wrogów, którzy stali przed nim. Wziąłem w garść nieco popcornu i napiłem się coli nie musząc i nie chcąc specjalnie pomagać im w walce, w której mogli z łatwością poradzić sobie nawet bez mojej boskiej interwencji.

Poza tym czy były gdzieś tutaj Nachosy. Znudził mi się już popcorn, a takie chrupki z sosem serowym byłyby znacznie. Jeśli je znalazłem to idealnie, jeśli nie to szukam jakiegoś przycisku by porozmawiać sobie z zarządcą tego miejsca i zgłosić oficjalnie skargę na dostawcę przekąsek, aby kolejne sanktuaria były lepiej przygotowane.
- Nie wiecie może gdzie są Nachosy - zapytam się wszystkich moich pionków może oni będą wiedzieć

To było trochę zaskoczenie, że nie udało się Gonzalesowi tak jak chciał, lecz mogło być o wiele gorzej. Niemniej jednak, to trochę było przerąbane. Jego towarzysz, przyjaciel z gildii oberwał i chłopaczek odczuł to, jakby to jemu samemu się zdarzyło. Zrozumiał, że to chyba właśnie na nim spoczął obowiązek pokonania aż dwóch przeciwników. Samemu pewnie by sobie dalej żartował, śmiał się, starałby się z nich sobie żartować, śmieszkując sobie. Jednakże kiedy poniekąd oberwał piaskowym strzałem i usłyszał trzask łamanej nogi, wtedy postanowił wziąć sprawę na bardzo poważnie. Dokładnie... Gonzales Gonzo Gick był w tym momencie jak najbardziej poważny, ponieważ chodziło tu już nie tylko o niego, ale i o Daxa, a jak chodziło o ich obydwu, to chodziło podwójnie o honor ich gildii. A ten powinien pozostać na zawsze niesplamiony i chwalebny, tak jak dotychczas. Błędy się zdarzają, Gonzales dobrze o tym wiedział. Nie miał już zamiaru więcej jakiegokolwiek powtórzyć, więc czym prędzej wstał, poprawił swoje epickie, czarne okularki, w rozgłośniku załączył mu się właściwy Sołndrtak. Splunął jeszcze piaskiem, który mógł trochę przeszkadzać, ale teraz nie było to istotne. Istotne było to, żeby pokonać wrogów ich znamienitej gildii. Samego Gonzalesa zaczęła przepełniać wola walki.
Na tyle duża wola walki, że czym prędzej powstał i zaczął biec, na całkowicie pełnej prędkości, wokół przyzwanego ducha, w razie czego będąc gotowym się uchylić przed jakimś jego atakiem. Zrobiłby wokół niego bardzo szybkie kółeczko, odpalając przy okazji na swej jednej, jedynej rączce Flash Banga B. Zaklęcie to jednak było na tyle sprytne, iż mogło zostać podzielone na jego dwie słabsze wersje, więc jedną piąstkę Gonzales posłał Scorpio, a z drugą leciał prosto do Matta. I był naprawdę poddenerwowanym, skrzywdzonym Gonzalesem, któremu krzywdzili przyjaciół. W razie czego, gotów byłby zmienić tor swojego biegu, by wyminąć kolejne przyzywańce, lub inne przeszkody, ale miał zamiar z podpaloną łapką podbiec do Matta i wywalić mu soczystego Flash Puncha C pod żebra.
- To za Fairy Tail, cichobiegi i moich przyjaciół! - krzyknąłby jeszcze walecznie w chwili od zderzenia z Mattem, do chwili wybuchu, który miał posłać Matta pod samo niebo i w ogóle wywalić go poza mapę. Potem odetchnąłby spokojnie i powiedziałby jeszcze.
- Nachosy są w drugiej szufladzie... Obok kurczaków... - nie wiedział skąd to wiedział, ale po prostu wiedział, a skoro wiedział to powiedział. W końcu musiał zarzucić jakimś złowieszczym, zwycięskim tekstem, zanim zacznie się napawać zwycięstwem.

Dax dostając w piszczel przyklęknął na kolano. Użył PWM ochłodzenie w miejscu złamania, co by złagodzić trochę ból. Dlatego też gdy tylko Dax złapie chwile oddechu postanowi iść w stronę przeciwnika który pozostał by wesprzeć swojego towarzysza. No cóż, Torze raczej nie pomoże, no chyba że mu zrobi lodowy parasol, który będzie zgarniał pioruny na twarz. W sumie to byłoby spoko, gdyby nie to, że Daxu nie chce marnować many jak na razie, jeszcze mają bossraid do zrobienia.
- Naczosy? A one nie były pakowane do mikrofali? - w sumie skąd to wiedział to inna historia. Zaraz po tym Dax spróbuje się dostać do Gonza by mu pomóc.